Przez większość filmu nikt nie rozmawia, sceny są denne, nakręcone w jakiś haszczach gdzie nie ma żadnej akcji, do tego główna bohaterka jest jakaś psychiczna, poza nią w filmie występuje jakiś nieznajomy koleś, który swoją postawą nic nie reprezentuje, reszta ludzi to są ludzie którzy tworzą tło, i to jeszcze marne tło. Wstyd i żal. Jest miliony scen faktu które można było by w filmie o tej tematyce ująć, ale widać reżyserowi się najwyraźniej nie chciało. Za film daje 0.
Pewnie. W końcu ścigani Tutsi ukrywając się w haszczach przez 3/4 dnia prowadzili dyskusje o sensie życia. No, może czasem, przypadkiem umknęli Hutu...
0? No tak. Kolejny wychowany na amerykańskim kinie akcji....
Żeby ten film zrozumieć, a przede wszystkim docenić trzeba mieć pewną wiedzę o świecie i o tym co się na nim dzieje. Proponuje poczytać o belgijskich kolonizatorach i o ich wpływie na wydarzenia w Rwandzie.
Filmu nie ogląda się łatwo i to jego największa zaleta. Rok 1994 też nie był łatwy w tym kraju.